Jan Skórzyński – Zadra. Biografia Lecha Wałęsy

Lech Wałęsa nie jest wdzięcznym materiałem dla biografa. Postaci tak skomplikowanych i niejednoznacznych, a równocześnie obrosłych mitem jest w Polsce niewiele. Powoduje to, że wszystkie wydane do tej pory biografie przywódcy „Solidarności” były mniej lub bardziej skutecznymi narzędziami politycznej walki między zwolennikami ‚Lecha’ a przeciwnikami ‚Bolka’.

Prawdy o tym, czy Wałęsa rzeczywiście zerwał stosunki z bezpieką w latach siedemdziesiątych, czy nie, nie dowiemy się już raczej na pewno, bo teczki w tej sprawie zostały zniszczone w latach 90.  Nie zmienia to faktu, że z historią mierzyć się należy.

Czytając pracę Skórzyńskiego trudno nie dostrzec jego sympatii dla swojego bohatera. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego metodą, jaką obrał, jest przechodzenie chyłkiem i powierzchownie nad najważniejszymi w biografii Wałęsy momentami. Podczas lektury ma się wrażenie, że w tych momentach historia jakby przyspiesza, nabierając skokowego pędu i przeskakuje sprawy, które rozpalają ciekawość tych, których interesuje postać Wałęsy.

Działalność publiczna takich osób, jak Wałęsa, nie powinna stanowić tematów tabu, natomiast Skórzyński zachowuje się tak, jakb obawiał się zbytnio narazić bohaterowi swojej opowieści. Najcięższą krytyką Lecha jest wspominane w kilku miejscach (nie bez żartobliwego tonu) megalomaństwo i chwalipięctwo Wałęsy. Przyznajmy, że nawet ponad powierzchnią esbeckich teczek i lojalek są oczywiste błędy, które popełnił jako polityk, jak choćby przegrana z Kwaśniewskim w wyborach prezydenckich w 1995 roku, która otworzyła postkomunistom szeroki front.

Biografia pióra Skórzyńskiego jest gładka, powierzchowna i nudna. Nie dowiadujemy się z niej niczego nowego o Wałęsie, nie znajdziemy w niej żadnych problemów decyzyjnych, przed którymi stawał, a już tym bardziej oceny jego decyzji. Stworzony w ten sposób Wałęsa to, która nigdy się nie wahała, nigdy nie popełniała błędów. „Zadra” to hagiografia pełną gębą.

Piszę to przede wszystkim dlatego, że przyjmując taki punkt widzenia, Skórzyński wyświadcza Wałęsie niedźwiedzią przysługę. To, czego legendarny przywódca „Solidarności” potrzebuje to nie kolejny wyznawca, którego od Cenckiewicza czy Zyzaka różni tylko pozycja na kontinuum od miłości do nienawiści. Wałęsa potrzebuje – bo sam nie jest do tego zdolny – kogoś, kto pokaże w nim człowieka. Człowieka, w którym bohaterstwo miesza się z małością, mądrość z głupotą, a odwaga ze strachem. Niestety, sytuacja byłego prezydenta jest w tej chwili tragiczna. Jedni na niego plują, podczas gdy inni bezkrytycznie czczą. A prawda jest – jak sądzę – tym razem gdzieś pośrodku. Gdzieś, gdzie jest Wałęsa, a nie ma nikogo, kto by mu o tym powiedział.

Dodaj komentarz