Wojciech Chmielarz „Żmijowisko”

żmijowiskoDobry kryminał nie musi zachwycać wyrafinowaną fabułą, nieoczywistymi zwrotami akcji, wartkimi dialogami ani zaskakującym finałem, aby zasługiwał na miano dobrego kryminału. Czytam polskie kryminały dlatego, że – wbrew obiegowym opiniom – w tej pociągowo-autobusowej literaturze znaleźć można więcej mądrych i życiowych rzeczy, niż w wielu tzw. „poważnych” książkach leżących w księgarniach na działach z literaturą naukową i specjalistyczną.

Wojciechowi Chmielarzowi udało się coś wyjątkowego. Zawiązawszy ekstremalnie banalnie początek historii, rozwinął ją bardzo fajnie nie tylko pod względem fabularnym, ale pod wszystkimi innymi względami, które dają pewność, że mamy do czynienia z książką świetną w każdym calu. Nie tylko jako kryminał.

Podczas rodzinnych wczasów kilku zaprzyjaźnionych rodzin w ośrodku agroturystycznym przy nadbałtyckim jeziorze, ginie piętnastoletnia Ada – córka jednego z małżeństw. Dziewczyny nie udaje się odnaleźć mimo starań rodziców, policji, dziennikarzy i jasnowidzów. Ojciec dziewczynki, po roku od jej zaginięcia, wraca do ośrodka, gdzie przypadkiem spotyka Adaomę – czarnoskórą modelkę, która rok wcześniej również była uczestniczką tych wczasów. Oboje próbują rozwikłać tajemnicze zaginięcie, ale każdemu z obojga chodzi o coś nieco innego.

Tutaj, z dosyć sztampowego zawiązania akcji, Chmielarz rozwija cały wachlarz kolejnych postaci powiązanych z zaginioną, jej rodzicami i znajomymi uczestnikami spotkania nad jeziorem. I w tym momencie zamiast kryminału dostajemy z rozmachem zbudowaną powieść psychologiczną i społeczną.

Zacznę od ostatniego. Uwielbiam, gdy ktoś z taką lekkością i wyczuciem opisuje współczesne społeczeństwo polskie, jak robi to Chmielarz w „Żmijowisku”. Bohaterami są w większości trzydziestokilkulatkowie i ich dzieci. Mamy tu bardzo zgrabny opis nowobogackiej warszawki (modelki, menedżerowie, dziennikarze, PR-owcy), prowincjonalnych Januszy biznesu, millenialsów, a także klasy średniej. Pełen przekrój pokazany, moim zdaniem, bardzo celnie, bez przegięć w żadną stronę.

Przede wszystkim, jak wspomniałem, jest to – poza wątkiem kryminalnym – bardzo dobra, powieść psychologiczna o relacjach męsko-damskich, o związkach, o wychowywaniu dzieci, o konfliktach pokoleń. Napisana bez zbędnego nadęcia, wyrażająca jednak wiele dylematów trapiących ludzi między trzydziestką a czterdziestką. Czy związałem/związałam się z odpowiednią osobą? W jakim stopniu znajomości sprzed lat powracają i czy należy do nich wracać? Czy dobrze wychowuję swoje dzieci? Jakie błędy popełniłem i czy mam jeszcze czas, aby je naprawić? Pytania, które każdy albo sobie już zadawał, albo jeszcze będzie zadawał.

Oczywiście, jako że jest to literatura pociągowo-autobusowa, nie należy się w „Żmijowisku” spodziewać genialnych, błyskotliwych dialogów z wycyzelowanymi puentami, ani też godnych zanotowania w zeszyciku życiowych mott.

Zamiast tego jest kilka rzeczy, które mogą razić. Mnie na przykład raziło to, że jedna z ważnych postaci książki – nastoletni Damian – zawsze dostaje erekcji, kiedy zbliża się do niego jakaś kobieta, niezależnie od jej wieku i stanu pokrewieństwa z Damianem. Jednak ta dosłowność w pisaniu o seksie przez Chmielarza nie wykracza poza ramy lekkiego kryminału i mnie absolutnie nie przeszkadza. Opisy erotycznych doświadczeń bohaterów aż ociekają dosłownością, jednak na pewno nie jest to pornografia. 

Do rozwikłania zagadki tajemniczego zaginięcia Ady Chmielarz prowadzi nas jak na wybitnego twórcę kryminału przystało. Co chwilę pojawiają się nowe postaci, nowe wątki, a na listę podejrzanych wpisujemy co rusz to nowe nazwisko, by co rusz skreślać inne, a po chwili znowu je na nią wpisywać. Tytuł książki okazuje się na koniec kolejnym ślepym tropem. Sam finał jest już mistrzostwem w wyprowadzeniu czytelnika w pole, zabawieniu się z nim w kotka i myszkę, bo na sam koniec, gdy już właściwie wszystko wiadomo, po raz kolejny, choć nie ostatni, czytelnik jest oszukany.

Zagadka zostaje rozwiązana, choć to nie koniec żmijowiska.