Michel Henry – Narkotyki. Dlaczego legalizacja jest nieuchronna?

Trudno zrozumieć, dlaczego praca zbierająca tak oczywiste, oparte na zdrowym rozsądku argumenty, stanowi jednocześnie zjawisko wyjątkowe wśród rzeczy o narkotykach wydanych w języku polskim.

To, że legalizacja substancji psychoaktywnych jest również z punktu widzenia wrogów narkotyków jedynym realistycznym i rozsądnym rozwiązaniem, jest sprawą oczywistą. Ci, którzy doszli do tego za pomocą zdrowego rozsądku, znajdą w książce Henry’ego jedynie potwierdzenie swoich wniosków. Ci natomiast, którzy z różnych powodów nie chcą zaakceptować faktu, iż z przesłanki negatywnego nastawienia do narkotyków nie musi wypływać wniosek o żądanie prohibicji, na podstawie szeregu argumentów zebranych przez autora, prawdopodobnie zmienią swoje zdanie.

Historyczny przykład prohibicji na alkohol w Stanach Zjednoczonych l. 20 ubiegłego wieku pokazuje, że zakaz spożywania substancji, na którą istnieje duże społeczne zapotrzebowanie nie tylko nie spowoduje spadku konsumpcji (niektórzy twierdzą, że w tym okresie spożywano więcej alkoholu, niż wcześniej), ale – pozbawiając państwo ważnego źródła dochodu – rozwinie ogromną przestrzeń szarej strefy, pełnej bandytów, mafiosów, przestępczości i szemranych interesów. Kontrola nad tym rynkiem staje się iluzją, a aparat policyjno-sądowy walczący ze zjawiskiem – nieudolny i generujący ogromne koszty.

Ważnym argumentem przywołanym w książce, który nie pojawia się zbyt często w debatach na temat legalizacji, jest kulturowy wymiar środków psychoaktywnych. Wszystkie znane nam społeczeństwa odurzają się w taki lub inny sposób i – jak się okazuje – różne sposoby regulowania tej przestrzeni życia okazują się mało skuteczne. Holandia, która stosuje liberalny sposób postępowania wobec tzw. “miękkich narkotyków”, notuje raczej niski odsetek użytkowników na przykład konopii, dostępnych tam – jak wiadomo – legalnie. W kraju, który jest największym producentem opium na świecie – Afganistanie – użytkownicy heroiny stanowią mało liczący się odsetek. Podobnie, jak kokainiści w Kolumbii. Z drugiej strony, w Stanach Zjednoczonych, stosujących bardzo opresywny system karania za posiadanie i korzystanie z narkotyków, odsetek narkomanów jest jednym z najwyższych na świecie.

Dominujący paradygmat, w oparciu o który nie możemy – jako społeczeństwo – zalegalizować narkotyków, gdyż pozostawałoby to w konflikcie z naszym systemem wartości, jest rażącym przykładem społecznej hipokryzji, będącej jednocześnie barbarzyńskim atakiem na zdrowy rozsądek i logikę. Nawet jeśli argumenty “z rozsądku” wskazują na to, że legalizacja jest najskuteczniejszym sposobem walki z narkomanią, to argumenty “z wartości” (religijne, etyczne, wywodzące się z trdycji), każą nam stać w okopach przyjętych rozwiązań i z czystym sumieniem patrzeć na dzieciaki wbijające sobie w żyły brudne strzykawki z brudną heroiną.