Remigiusz Mróz „Behawiorysta”

505198-352x500

Fajnie mi się czyta książki Remigiusza Mroza. Jest to oczywiście literatura instant z wieloma problemami, które się z tym wiążą („a co mi tam, wstawię ten wątek, dodam nową postać, może mi się potem do czegoś przydadzą”). Są książki, do których pisania autorzy przygotowują się latami . Jak sam autor przyznaje w posłowiu, pomysł na „Behawiorystę” powstał podczas studiów prawniczych, na dwugodzinnych zajęciach z filozofii poświęconych tzw. dylematowi wagonika.

Jest to eksperyment myślowy sprowadzający się zwykle do problemu decyzyjnego, jaka jest różnica między zabiciem kogoś a pozwoleniem, by ktoś umarł? Ale nie tylko. Wyobraź sobie, że jesteś operatorem zwrotnicy, na torach stoi twoje dziecko, a z oddali zbliża się pociąg pełen pasażerów. Masz do wyboru: albo przestawisz zwrotnicę i pociąg z setką pasażerów spadnie w przepaść, albo puścisz pociąg na tor, gdzie stoi twoje dziecko.

W „Behawioryście” Remigiusz Mróz zaaranżował dylemat wagonika do warunków kryminału i do okoliczności świata internetu i telewizji. Dlaczego by nie postawić prawdziwych ludzi przed nie eksperymentalnym, ale realnym wyborem poświęcenia jednego życia, aby uratować życie kogoś innego? Konfiguracji i wariacji na temat tego fascynującego problemu jest tam sporo, a we wszystkim tym poruszają się dwie główne postaci: szalony morderca i tropiący go myśliwy – obaj doskonale zaznajomieni z problemami filozofii, moralności i kinezyki – komunikacji niewerbalnej.

Brzmi to wszystko może trochę za poważnie, bo „Behawiorysta” jest w istocie książką leciutką i przyjemną, choć miejscami zbyt dla dzieci i młodzieży brutalną. Jest też w niej to, co najbardziej u tych wszystkich Mrozów, Miłoszewskich i Chmielarzy lubię najbardziej – przejrzyście, z wyczuciem namalowany obraz codziennej Polski. W tym przypadku Opola i okolic. Chciałbym kiedyś przeczytać taki kryminał o Białymstoku.